Tajlandia 2014

Tajlandia 2014

Tajlandia 2014

キラの夏休み

 
Raczej nie spodziewałem się, że jeszcze w tym roku, trafię do Tajlandii po raz kolejny... 
 
Dzięki pewnej osobie sprawy przybrały inny obrót aniżeli ten, którego bym się spodziewał no i w ten oto sposób po raz drugi w tym roku musiałem się przeprosić z tajskimi cwaniaczkami ale również i z urokiem tego jakże ciekawego kraju. 
Nie żałuję bo nie ma czego, wręcz przeciwnie. Jestem bardzo zadowolony
 
 
O wyjeździe doTajlandii słów kilka...
 
  Początki, jak to początki zazwyczaj bywają, są dość trudne, a na pewno męczące. 
Zderzenie z falą gorąca, wszechobecnym hałasem, tłocznymi uliczkami i całkowitą dezorganizacją. Coś takiego może wybić z rytmu każdego no ale to właśnie w tym cały urok Bangkoku. 
 
Transfer z lotniska, potem chwile oczekiwania na autobus-widmo aż wreszcie zwyczajna przejażdżka taksówką na najbardziej znaną uliczkę - Khao San.
Byłem odrobinę zdziwiony. Minęło trochę czasu od kąd ostatni raz byłem w Bangkoku a mimo to nic nie uległo zmianie. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że pomimo upływu czasu nawet ceny zbytnio się nie zmieniły. Rzecz jasna nie zmienili się też natrętni kierowcy tuk-tuków, a już tym bardziej nie ulegli jakiejkolwiek reformacji cinkciarze oferujący darmowe przejazdy w zamian za wizytę w "salonie" "najmodniejszych" garuniturów...
 
  Doskonale pamiętałem wszystkie rodzaje "sztuczek" tajskich krętaczy, jakimi byłem uraczony ostatnim razem, toteż z przyjemnością stwierdzam, że dzięki temu zaoszczędziłem mnóstwo czasu i nerwów... Natomiast reakcja mojej partnerki... no cóż, jej zdaniem, tak zwane "niemiluchy" .
 
  Tym razem wyjazd miał charakter czysto rekraacyjny i nie miałem w planach żadnych polowań na pokemony toteż skupiliśmy się na zwiedzaniu miasta oraz na krótkim wypadzie na wyspy. 
 
Wyspy... Warto tutaj poświęcić kilka zdań. 
 
Generalnie temat wysp w Tajlandii zawsze przyprawia mnie o ciarki na plecach. Dlaczego ? 
To bardzo proste : bo normalny człowiek nie ma prawa się chociażby raz nie zdenerwować kiedy już przyjdzie mu wyruszyć na takowe wyspy. 
Rzecz pierwsza, podstawowa i chyba najistotniejsza dla każdego kto preferuje podróż na własną rękę. W każdym biurze jakie mieliśmy (nie)przyjemność odwiedzić, niezależnie od ustawienia gwiazd, pogody i ogólnie panującego nastroju, zawsze na temat każdej wyspy słyszeliśmy coś innego. Ba, jakby tego było mało, rzekomo rekomendowane ( proszę, nie wierzcie w te bzdety ) biura TAT'u miały oferować "przystępne", "uczciwe"* ceny...
Może i komuś kiedyś coś takiego zaoferowano ale po raz kolejny ja spotkałem się tylko ze stekiem bzdur i czterokrotną przebitką cenową w porównaniu do cen faktycznych. Po raz kolejny, reakcja mojej partnerki była identyczna jak za pierwszym razem - "niemiluchy" 
 
  W każdym bądź razie, zdecydowaliśmy się na krótki wypad na wschodnią część Tajlandii, na wyspę Koh Chang. Pomimo wielu historii o przerażająco wysokich cenach, wszystko opowiedziane w klimacie grozy, uwzględniając wielkiego Andrzeja na niebie...
 
Okazało się, że cena za wynajem bungalow nie przekraczała zazwyczaj 50-60 zł za dobę. Nam udało się dostać bungalow za niespełna 30 zł co wydaje mi się, było na prawdę miłą niespodzianką.
No ale żeby nie było nadzbyt kolorowo... bo w Tajlandii zawsze musi być jakieś "ale" , przejazd NA wyspę fakt faktem nie był specjalnie drogi - niecałe 50 zł dla dwóch osób z uwzględnieniem promu... Powrót zaś... Powrót a dokładniej cena za bilet powrotny to jest moja ulubiona
część "niespodzianek" w tym kraju. Powrót wyniósł Nas dwa razy tyle, wszystko na tych samych warunkach z tymi samymi przewoźnikami. 
Na całe szczęście, wyspa Koh Chang** swoim urokiem w zupełności nam to wyngarodziła. 
 
Po powrocie z wyspy, mieliśmy zaplanowaną wizytę na Czatu-czaku. Bardzo lubię to miejsce. Pomimo strasznego zaduchu, mnóstwa tandetnych rzeczy i potwornej ilości ludzi, można tutaj dostać niemal wszystko.
Ot chociażby taką sobie sówkę
 
Ostatnim razem nie udało mi się odwiedzić Ayutthayi. Nadrobiłem to tym razem, zabierając tam moją Panią. 
Powiem szczerze, że byłem odrobinę rozczarowany. W mojej wyobraźni Ayutthaya miała być kompleksem ruin, które miałbym rzekomo móc zwiedzać przez ładnych kilka godzin a koniec, końców okazało się, że jest to mała miejscowość w obrębie której znajdują się poszczególne zabytki. Mimo to, myślę że warto skorzystać z okazji i będąc w Bangkoku odwiedzić również i tą miejscowość. 
Taka rada ode mnie... Skorzystajcie ze zwykłego biura podróży i kupcie najtańszą wycieczkę jednodniową. Zapewniam Was że w zupełności Wam starczy a bilety i jeżdżenie do Ayutthayi na własną rękę nie mają sensu. Zaoszczędzicie czas i nerwy, o pieniądzach nie wspominając.
 
  Nie byłbym sobą, gdybym od tak postanowił odpuścić paskudnym naciągaczom próby oszukania mnie i mojej partnerki. Pozwoliłem jednemu z tiktakowców zabrać się na przejażdżkę a następnie na wizytę do "fashion" salonu garniturów. Biedaczysko niespodziewał się, że jeżeli zabierze Nas dodatkowo do Zoo to zwyczajnie w świecie albo spędzi cały dzień czekając na Nas przed bramą albo... już Nas nie zobaczy bo wyjdziemy innym wyjściem.
Ciągłe próby wkręcenia turystów w wizytę w salonie garniturów, faktorii herbaty, super taniej wycieczki kanałami Bangkoku, po prostu działają mi na nerwy...
Po jakimś czasie zresztą, każdemu. 
Skoro jesteśmy już przy temacie Zoo... Miła niespodzianka. Dusit Zoo w Bangkoku mogę polecić na pewno komuś kto na wycieczkę do Tajlandii wybiera się z rodziną. Byłem w kilku ogrodach zoologicznych w Polsce i szczerze mogę przyznać, że akurat tamten ogród zoologiczny jest chyba jednym z najlepiej przystosowanych do wizyt z dzieciakami.
Zwierzątek zaś też jest całkiem sporo i trafiają się przy tym na prawdę ciekawe okazy. Kolekcja gadów była na bardzo przyzwoitym poziomie.
 
  Wyjazd dobiegał końca więc w ramach ostaniego dnia pobytu w Bangkoku postanowiliśmy zobaczyć Wat Arum.
Przejazd tuk tukiem za 1 zł z obietnicą skorzystania z wspaniałej "promocyjnej" wycieczki po kanałach... Zdziwiona mina Taja, któremu się nie udało Nas nabrać na jakże promocyjne ceny ( Taj-naciągacz zaoferuje Wam w ramach super promocji transport na drugi brzeg za niespełna 50 zł od osoby... przecznicę dalej przepłyniecie łodzią na drugi brzeg za 30 groszy ), a
na końcu... moja zdziwiona mina i powiedzmy że delikatne rozczarowanie przypominające te co w Ayutthayi. 
Podsumowując : Tajlandia, do której na pewno jeszcze wrócę
 
 
Dzięki za wspólny wyjazd J
 
 
去らばだ
 
 
 
 
 
* - w tajskim słowniku nie ma tego słowa :) ogólnie przyjęty termin : coś, co nie ma prawa bytu
** - Chang w Tajlandii to nazwa lokalnego piwa ale oznacza również po prostu "słoń"

Related Posts:

Zostaw Odpowiedź

wszystkie pola wymagane

Blog Search

Blog Categories

Latest Comments

Popular Articles

Tags Post